A Ty kim jesteś?

A Ty kim jesteś?

Otwierając ten temat zdaję sobie sprawę na jak grząski teren wchodzę. Teren o krajobrazie nie czarno-białym, ale szarym, w którym nikt do końca nie ma racji. Wreszcie teren błotnisty, z którego nie da się wyjść z czystym obuwiem. Albo nas wciągnie albo przynajmniej wyjdziemy obłoceni.

Kim my właściwie jesteśmy, dzieci oleskiej ziemi? Polakami? Niemcami? Ślązakami?

Nie chcę się jasno ustosunkowywać po żadnej ze stron. Wolałbym raczej wzniecić dyskusję na ten temat, dlatego liczę na komentarze. To wy bądźcie sędziami. Jak to z nami jest?

Po pierwsze: nie chcę wchodzić głęboko w tematy historyczne. Nie mam zamiaru bowiem robić z siebie mądrzejszego niż w rzeczywistości jestem. Wiem tylko, że historia nie była łaskawa osadzić nas w wąskich ramach. U nas granice narysowane były niczym palcem na piasku, a zmieniały się wraz z nadejściem większej fali.

Jednym, dwoma słowami – temat rzeka.

W Polsce Niemcami, w Niemczech …?

Temat migracji zarobkowej. Tak ważny dla naszego regionu. Trudno wyobrazić sobie, w którym miejscu bylibyśmy (w sensie ekonomicznym), gdyby nie masowo przywożone banknoty z wielkim E. Przywożone z Zachodu i pompowane w lokalną gospodarkę.

Z drugiej strony temat, który rozdziela na tych “lepszych”, którzy zostali i walczą z szarą polską rzeczywistością o lepszy byt i tych “lepszych”, bo bogatszych, roztropniejszych, którzy znaleźli swoje miejsce za zachodnią granicą, gdzie problemów mniej, a pieniędzy więcej.

Myślę, że problem i tak mniejszy, niż kilka, kilkanaście lat temu, bowiem poziom życia, mimo wszystko, nie wyrównał się, ale dystans z pewnością się zmniejszył. Dobrze to widać po samochodach. Już nie robi takiego wrażenia niemiecki Golf III stojący obok polskiego “maluszka”. Dzisiaj trzeba nagimnastykować się nieco mocniej.

Ci, którzy wyjechali, często mają przypiętą łatkę “Polskich Niemców”. Takich, którzy kupią polski chleb i polską kiełbasę, naprawią auto u polskiego mechanika i kupią biżuterię u polskiego jubilera – bo taniej… czy lepiej? Jednocześnie cały czas mówiąc o przysłowiowym niemieckim wiadrze, które nawet gdy dziurawe, lepsze od nowego, polskiego.

Jak to było po waszymu?

Druga gorąca kwestia – język.

Zacznę od polskich i niemieckich tablic miejscowości. To dla wielu irytująca kwestia. Nie mnie to oceniać. Decyzja władz samorządowych. Niejednokrotnie jednak słyszałem zdumionych Polaków z innej części Polski, a nawet obcokrajowców, którzy dziwili się stosowaniu podwójnych tablic.

Rozumiem również, że można czuć się Niemcem (być Niemcem) mieszkając tutaj, używać języka niemieckiego jako ojczystego. To nawet powinność – mówmy w języku swej narodowości.

Nie rozumiem jednak i ubolewam, kiedy ktoś, kto urodził się i wychował w powiecie oleskim i pół roku, rok, dwa, trzy, a nawet dziesięć lat temu wyjechał, a jego język zdążył w tym czasie zapomnieć, jak wypowiada się polskie słowa.

Naprawdę? Można mieć, aż tak krótką pamięć?!

Co innego śląska gwara. Nie powinniśmy się jej wstydzić. To coś naszego, typowo naszego, coś czego nikt nie powinien i nie może nam odebrać. Powinniśmy to pielęgnować, szczególnie wśród młodych.

Społeczeństwo kulturowo bogatsze

Szanujmy mniejszości narodowe i etniczne. Podoba mi się, że prężnie działa mniejszość niemiecka, która dba o swoją kulturę, pielęgnuje ją. Dzięki temu nasze społeczeństwo jest ciekawsze, kulturowo bogatsze. Przy okazji daje nam to ogrom korzyści, również finansowych.

Nie mam nic przeciwko wywieszaniu flagi. Pod jednym jednak warunkiem – jeśli nie jest to zrobione w celach, tylko i wyłącznie prowokacyjnych.

Otwieram dyskusję

To jak? Kim właściwie jesteśmy? Polakami, Niemcami, Ślązakami, a może po prostu mieszkańcami powiatu oleskiego? Mieszkańcami ziemi oleskiej?

Damian Pietruska

Podziel się