Babski kurnik – odcinek 28 – Kredka miłości

Babski kurnik – odcinek 28 – Kredka miłości

Dla mężczyzn zwykła fanaberia, dla nas, obiekt westchnień przy każdej wizycie w sklepie kosmetycznym i rzecz, którą musisz mieć – mowa o szmince. 

Rocznie sprzedaje się około 700 milionów szminek. Co oznacza, że co dwadzieścia dwie sekundy jedna przedstawicielka płci pięknej właśnie ją kupuje.  Przeciętnie kobieta zjada w ciągu swojego życia od dwóch, do trzech kilogramów szminki, poprzez oblizywanie ust. Pozostała szminka ląduje na brzegu szklanek albo na ustach lub kołnierzu mężczyzny. Nie dziwmy się kobietom, malującym swoje usta dwadzieścia razy dziennie – one dużo jedzą.

W tym roku świętujemy  131 urodziny czerwonej szminki, ale jej nieoficjalne początki sięgają znacznie odleglejszych czasów. Znana wszystkim Kleopatra, używała karminowego proszku uzyskiwanego ze skruszonych żuków, który nadawał jej ustom żywy, czerwony kolor.  Zaś w średniowieczu brytyjska królowa Elżbieta I oraz jej dworki malowały usta na czerwono mieszanką z wosku pszczelego i siarczku rtęci.

Prawdziwy przełom w powstaniu szminki nastąpił w  1883 roku, kiedy to we francuskich perfumeriach pojawił się nowy rodzaj farbki do ust, zwany „kredką miłości” (Stylo d’ Amour). Barwiony sztyft zawinięty w bibułkę rozpoczął rewolucję w kobiecych kosmetyczkach. W 1915 roku woskowa pomadka została oprawiona w metalową tulejkę z gwintem i tak powstał tradycyjny kształt pomadki. Szminka była wtedy produktem luksusowym i nie każdy mógł sobie na nią pozwolić.

Dziś czerwona szminka jest ogólnie dostępna, a ceny wahają się od dziesięciu złoty wzwyż. Oprócz całej palety barw, mamy te smakowe, nieścieralne, wodoodporne – jeśli chodzi o nasze czasy to mamy do czynienia z niemalże nieskończonym wyborem, a nasze domowe kolekcje „Kredek miłości” rosną z dnia na dzień. Dlaczego kupujemy i nosimy w torebce ten mały, podłużny przedmiot, przypominający kształtem nabój do karabinu, składający się z wosku, tłuszczu i pigmentu?

Szminka wpływa na zachowanie kobiety. Malując usta, podświadomie stajemy się inne, bardziej pewnie siebie, uwodzące lub uległe – możliwości jest tyle, ile kolorów. Krwistoczerwone usta uznawane są za sygnał erotyczny, co niegdyś było negowane przez społeczeństwo np. w starożytnej Grecji, tylko panny do towarzystwa malowały usta, przez co wiadomo było jakiej są profesji.

Innego zdania był Charles Baudelaire, którego od dziś nazywam przyjacielem kobiet. W XIX wieku napisał esej „Pochwała makijażu”, którego fragment pozwolę sobie zacytować:

„Kobieta ma prawo wydawać się czarodziejska i nadnaturalna, a nawet chcąc tego, spełnia pewien obowiązek; powinna zadziwiać i urzekać; jest bóstwem, musi być pozłacana, jeśli chce być uwielbiana(…) To nic, że o podstępie i sztuczności wiedzą wszyscy, jeśli sukces jest pewny i efekt nieodparty (…) Nie ma powodu ukrywać makijażu, udawać, że go nie ma; przeciwnie, niechaj będzie widoczny, jeśli nie w sposób widoczny, to przynajmniej szczery.”

Z jednej strony tekst może się kojarzyć z uprzedmiotowieniem kobiety – ale niech tym zajmą się krytycy literatury. Szminka stała się dla nas kobiet uniformem dnia codziennego, a malowanie ust w towarzystwie jest  jedyną czynnością upiększającą, dopuszczalną przez współczesny savoir- vivre.

Polki kochają szminki i kupują je namiętnie, ale skoro Francuski malują usta na czerwono, Włoszki na pomarańczowo, Hiszpanki całują na brązowo, a Angielki upatrzyły sobie róż, jaki kolor należy do nas?

Janka

(Tekst opracowano na podstawie: Charles Baudelaire, Pochwała makijażu, w tegoż: Rozmaitości estetyczne, Gdańsk 2000)

Podziel się