Babski kurnik – odcinek 44 – Pierwszy list do facetów

Babski kurnik – odcinek 44 – Pierwszy list do facetów

Drodzy mężczyźni! To właśnie do was się dzisiaj zwracam, bo pragnę w imieniu wielu kobiet przekazać wam kilka faktów, które z pewnością trudno wam zrozumieć – nie wiadomo z jakiego powodu.

Właśnie dziś, dostałam lekki ochrzan od mojego partnera, którego pod inspiracją pewnej pani, zdarza się nazywać „Puzzlem”.

Kończąc pracę dostałam telefon od koleżanki, aby wybrać się na zakupy. Miała zamiar zaopatrzyć się w rzeczy przejściowe, odpowiednie do pogody. Zgodziłam się być jej doradczynią i pół godziny później już buszowałyśmy po centrum. Oczywiście pamiętałam o moim partnerze i napisałam w biegu wiadomość, że nieco się spóźnię i nie dam rady zrobić kolacji (na czas).

Wróciłam do domu koło dziesiątej, a on naburmuszony wcinał gotową zapiekankę, kupioną w supermarkecie. Spojrzał na mnie spod byka, a potem na kilka reklamówek, z logami moich ulubionych sklepów. Naprawdę potrzebowałam tych kilku drobnostek. A on? Niezadowolony siadł przed telewizorem i włączył mój najukochańszy i wręcz ubóstwiany program, gdzie puszczają rozgrywki sportowe, o których nie śniło się najjaśniejszym umysłom.

Drodzy panowie! Fakt, iż jadę na zakupy, nie oznacza, że wejdę do jednego sklepu i kupię wszystko, a przy okazji jeszcze coś na kolację. Najczęściej jeździmy we dwójkę, w przeróżnych kombinacjach: koleżanka – koleżanka, matka – córka, siostra – siostra, rzadziej spotykane synowa – teściowa. Nie bez powodu mówią, że co dwie głowy, to nie jedna – obydwie trzeba ubrać. Kalkulując, zajmuje to dwa razy więcej czasu.

Po drugie, to nie ploty! To rozmowa. Musimy omówić, czy Aśka nie miała zbyt dopasowanej sukienki na chrzcinach oraz przedyskutować, czy czasem koleżanka z pracy nie jest w ciąży albo chce w nią zajść. Gdybanie, gderanie i domysły – to nasz chleb powszedni, a żeby przeżyć, trzeba jeść.

Po trzecie, ta kolejna para butów, wcale nie wygląda, jak te kupione jakiś czas temu – mają zupełnie inny odcień beżu. Skoro je kupiłyśmy, oznacza, że ich niezwłocznie potrzebujemy.

Pustka w lodówce, wcale nie oznacza, że chcemy was zagłodzić. Chcemy was nauczyć samodzielności i udowodnić, że jedzenie na wynos albo „supermarketowe”, wcale nie jest takie złe, a co najważniejsze, możecie je przyrządzić zupełnie sami.

Porozrzucane ubrania przy szafie, nie są oznaką niedbalstwa. To artystyczny nieład, dzięki któremu wasze kobiety wyglądają bosko, bo z tony „szmatek” – jak mówicie, wybrały te, które pasują do makijażu, nastroju i fryzury.

Malowanie się, to nie nakładanie tapety. To podkreślenie własnych walorów urody, które dzięki pudrom, kredkom, tuszom, szminkom itd. nabierają właściwych kształtów i barw.

Perfumy, nie są dla innych mężczyzn – są tylko dla nas, bo uwielbiamy ładnie pachnieć. Z tego powodu każda z nas ma przynajmniej jeden w torebce.

Nie marudzimy, tylko chcemy na siebie zwrócić uwagę, bo najprawdopodobniej trochę odpuściliście w adoracji.

Zaś zdanie „Nic się nie dzieje” oznacza, że wszystko się wali i musicie nam śpieszyć na ratunek pocieszając, przynosząc śniadanie do łóżka, lampkę wina po kolacji albo zaserwować masaż stóp przed snem.

I najważniejsze, nie krzyczcie na nas, gdy pomyli nam się prawa strona z lewą, gdy jedziemy samochodem albo was prowadzimy – czasem zdarza nam się pomylić, że prawa, to ta, gdzie kciuk jest po lewej – wielkie nam rzeczy.

Na tym powinnam zakończyć mój pierwszy list do Panów, liczę, że otworzyłam wiecznie zaryglowaną bramę empatii i spowodowałam, że  będziecie płomiennie dbać o to, aby nam- waszym boginiom, było jeszcze lepiej, niż jest.

Janka

Podziel się