Hober: Wiedziałem, że wrócę do OKS-u Olesno

Hober: Wiedziałem, że wrócę do OKS-u Olesno

Wojciech Hober łącznie w MKS-ie Kluczbork rozegrał 173 mecze, zdobywając 20 bramek. W piłkarskim CV brakuje mu jedynie występu w Ekstraklasie.

Po 9 sezonach gry w MKS-ie wrócił do OKS-u Olesno, którego jest wychowankiem. W oleskim zespole rozegrał już rundę jesienną, a postawą na boisku zdążył zdobyć zaufanie kibiców. Z kapitanem OKS-u rozmawia Michał Krzyminski.

– Forma dopisuje?

– (Śmiech) Trudno coś powiedzieć po przerwie zimowej. Niewiadoma zawsze jest, ale jestem dobrej myśli. Drużyna dobrze przepracowała ten okres, scalamy się i w ostatnich sparingach gra wyglądała przyzwoicie. Nie mieliśmy w zespole wielkich zmian kadrowych, szkoda jedynie kilku kontuzji. Najbardziej Dawida Sładka (złamana noga przyp.red.), który był podstawowym bramkarzem.

– W IV lidze na boisku w każdej drużynie musi przebywać dwóch młodzieżowców (do 21 lat). W OKS-ie nie ma pod tym względem kłopotu bogactwa. Dodatkowo, brak juniorów starszych, a co za tym idzie, ciągłości młodzieżowców, nie jest raczej powodem do dumy.

– Spokojnie, jestem przekonany, że mamy wystarczająco młodzieżowców. Ci, którzy są, potrafią grać w piłkę i trzeba na nich stawiać. Nasza gra musi opierać się na młodych zawodnikach. Wiadomo, że część zawodników studiuje, przez co czasem nie mogą być na treningu, ale powinniśmy dać radę.

– Jak wrażenia po powrocie na „stare śmieci”?

– Pozytywnie. Wiedziałem, że wrócę do OKS-u Olesno. Prędzej czy później, ale wrócę. Szczerze mówiąc, myślałem, że będzie to później, ale tak się potoczyły moje losy. Nie żałuję tego, panuje tu dobra atmosfera, gram z przyjaciółmi. Olesno to moje rodzinne miasto.

– Odchodziłeś z OKS-u w 2008, wróciłeś w 2015 roku. W klubie wiele się zmieniło?

– Miałem 18 lat, gdy odchodziłem. W OKS-ie grałem do juniora, miałem bodajże jeden sezon w seniorach. Nie wiedziałem tak naprawdę, jak funkcjonuje seniorski zespół. Teraz mogę powiedzieć, że dobrze to wygląda. Klub idzie w dobrym kierunku.

– Zauważasz zmiany pod względem organizacji klubu w porównaniu do MKS-u Kluczbork?

– Wiadomo, że zmiana jest. To nie jest tajemnica. W niższych ligach piłka nie odgrywa tak ważnej roli. W MKS-ie Kluczbork nieobecność na treningu była nie do pomyślenia. Trzeba było mieć naprawdę dobre wytłumaczenie, aby się nie zjawić. Tutaj, z racji tego, że jesteśmy w niższej klasie rozgrywkowej, nie ma tak żelaznych reguł. Ja to rozumiem. Każdy pracuje, a futbol traktuje jako przyjemność. Oczywiście ma duże znaczenie, ale trzeba to pogodzić z innymi obowiązkami. Różnice są, ale one wynikają z klas rozgrywkowych, w jakiej jest dany zespół. Nie można porównywać budżetu MKS-u do oleskiego.

– A pod względem sportowym?

– W wyższych ligach dużą uwagę koncentruje się na taktyce i to jest największa różnica. Sporo jednostek treningowych było jej poświęcone, ale w MKS-ie mieliśmy na to czas.

– Dwa sezony miałeś okazję grać na zapleczu Ekstraklasy. Jak wyglądało Twoje życie, będąc zawodnikiem I-ligowego zespołu?

– Ogólnie, jeśli chce się prezentować jakiś poziom sportowy, to trzeba przestrzegać kilku zasad. Dwa, trzy dni przed meczem żadnych imprez. Zresztą cały sezon był podporządkowany pod rytm meczowy. To jest normalne, że nie można sobie pozwolić na “różne” rzeczy… Jak jest czas na zabawę, to oczywiście, ale w sezonie trzeba się pilnować. Należy dbać o swój organizm. Niektórzy zawodnicy musieli stosować dietę, bo mieli tendencję do tycia. Ja na szczęście nie mam takich problemów. Ważny jest również trening, by utrzymać formę na najwyższym poziomie.

– W Twoim CV brakuje tylko Ekstraklasy.

– (Śmiech) W I lidze też nie miałem zbyt wielu występów, także nie ma się czym chwalić. Zagrałem w kilku meczach, strzeliłem dwie bramki. Fajna przygoda, fajny czas. W kilku meczach udało się zaistnieć, ale jako ogół, to zawsze w pamięci będę mieć super atmosferę i otoczkę wokół piłki nożnej. Życie jednak biegnie dalej. Teraz są inne priorytety. Rodzina, praca… Futbol musiał zejść na drugi plan, ale dalej chcę grać!

– Odczuwasz tremę, gdy wychodzisz na boisko?

– Bywały mecze, że stres był spory. Gdy grało się o stawkę, na przykład o wejście do I ligi. Czuło się presję, trzeba było wygrać mecz. Tak naprawdę cały czas odczuwam adrenalinę, gdy wychodzę na boisko. Wzrasta, im stawka meczu większa. To kwestia podejścia. Mówi się, że mecz rozgrywa się już w szatni – w głowie. Trzeba się nastawić na walkę i poczuć adrenalinę. To ważne. Każdy sam w sobie musi takie emocje wyłuskać. W Oleśnie nie czuję stresu, ale adrenalinę tak.

– To będzie specyficzna runda. Stal Brzeg jest poza zasięgiem, od strefy spadkowej też macie bezpieczną przewagę.

– No tak, ale chcemy grać, zdobywać punkty i walczyć o jak najwyższe miejsce. Musimy poprawić kilka elementów, a będzie dobrze. Musiałoby się stać coś bardzo dziwnego, żeby Stal oddała lidera, ale to nie ma znaczenia. Runda wiosenne będzie zapewne ciekawa.

– Dziękuję za rozmowę, powodzenia w lidze.

– Dziękuję.


 

??????????Zbigniew Bienias, trener Wojciecha Hobera w juniorach:

– Wojtek był i nadal jest wszechstronnym zawodnikiem. Praca z nim to była przyjemność. Za czasów juniora miał ogromny potencjał. Byłem jednak zdania, że za wcześnie przerzucono go do seniorów. Zaszufladkowano go na prawej pomocy, gdzie miał tylko biegać. Miał wtedy 16 lat. Nie ukrywałem, że nie tak to powinno wyglądać. Powinien grać w juniorach i dogrywać w seniorach. Fakt, przez te dwa lata w seniorach ograł się. Dały mu doświadczenie w seniorskiej piłce i pozwoliły się szybko wybić. Moim zdaniem, mógł wtedy bardziej się rozwinąć.

Wojtek ma super charakter, jest solidny, skromny, zaangażowany w to, co robi i pod tym względem jest wzorem do naśladowania dla młodzieży. Dla niego nie był problemem ciężki trening, wykonywał to, co mu kazano i robił to na 100 procent.

Śledziłem jego występy, zawsze go popierałem. Zasługiwał na Ekstraklasę. Gdyby niektóre rzeczy inaczej się potoczyły, to moim zdaniem, dziś grałby w Ekstraklasie. Gdybyśmy mieli więcej Wojtków…

Liczby:

Hober1

Podziel się