Niekoniecznie o powiecie (17) – Młodzi mieszkają z rodzicami, dlaczego?

Niekoniecznie o powiecie (17) – Młodzi mieszkają z rodzicami, dlaczego?

Według bankier.pl aż 57 procent Polaków po 50. roku wspiera finansowo swoje dzieci i wnuki. 44 procent osób po pięćdziesiątce przyznaje, że nadal z nimi mieszka dziecko lub wnuk.

Młodzi Polacy bardzo często żyją na garnuszku rodziców i dziadków. Jestem daleki od tego, żeby rozliczać z takiego postępowania wkraczających w dorosłe życie ludzi. Taka jest niestety rzeczywistość. To absolutnie nie jest wina młodych, o których dzisiaj często mówi się, że są mniej zaradni od ich rodziców. Te porównania są zwykle bez sensu, ponieważ konflikt polega na przepaści pomiędzy realiami, w których przyszło się dorabiać dwóm pokoleniom.

Kiedyś pod pewnymi względami było łatwiej. Pracowało się często w szeroko pojętym sektorze publicznym, była szansa na otrzymanie służbowego mieszkania. Sektor prywatny tak naprawdę dopiero się rodził. W wielu branżach panowała nisza, którą trzeba było jedynie dobrze zagospodarować. Były ogromne możliwości awansu (mówimy o latach 90-tych). Dzisiejsi dyrektorzy banków i dużych korporacji często przebywali ścieżkę firmy od tak zwanej sprzątaczki, po szefa działu, kierownika, a w końcu prezesa. I do dzisiaj tkwią na tych stanowiskach.

Obecnie niemal żadne wykształcenie nie gwarantuje tak zwanej stabilizacji na rynku pracy. Rządzą umowy śmieciowe, rynek jest niepewny pod każdym względem. Awans często niesie za sobą jedynie zmianę w nazwie zajmowanego stanowiska. Bez popchnięcia i wepchnięcia rodziców i znajomych, osiągnięcie wyższych szczebli jest możliwe chyba jedynie z pomocą magicznej fasolki, zdobytej przez baśniowego Jasia.

Furtką oczywiście pozostaje wyjazd za granicę. Do pracy. Wiele osób z niej korzysta, są też jednak inne rozwiązania.

Wybór optymalny

Kasia i Tomek za dwa lata planują wziąć ślub. Są zaręczeni, przygotowania do ślubu na zaawansowanym etapie. Nie, Kasia nie jest w ciąży i na razie nie planuje. Zastanawiają się, gdzie będą mieszkać. Na razie każdy mieszka u swoich rodziców. Pracują w Opolu, dlatego najwygodniej byłoby, żeby to właśnie tam poszukać mieszkania. Przeanalizowali rynek. Wyszło im, że wynajęcie mieszkania kompletnie się nie opłaca. Opłaty będą pożerać znaczną część ich pensji, a po dwóch latach takiego mieszkania, nadal… nie będą mieli gdzie mieszkać, bowiem w każdym momencie właściciel może wypowiedzieć umowę.

Kupno mieszkania zwłaszcza w Opolu okazało się niemożliwe. Jak w większość przypadków – brak odpowiedniej zdolności kredytowej. Poza tym młode małżeństwo nie chciałoby się już na starcie wpakować w długoterminowy kredyt, który będzie się za nim ciągnął do wieku co najmniej średniego.

Podjęli decyzję. Na razie zamieszkają u rodziców Kasi. Dom jest na tyle duży, że można podzielić dwie rodziny na dwa piętra. Rodzice na parterze, młodzi na piętrze. Wspólne jedynie wejście i schody. Oczywiście trzeba będzie zainwestować w remont domu, ale koszty życia w nim będą zdecydowanie mniejsze. Przecież można się dorzucić do opłat za media i opał.

Kasia i Tomek mieszkając u rodziców planują odłożyć pieniądze na budowę własnego domu.

Wyjazd za chlebem koniecznością

Inaczej wygląda sprawa u Andrzeja i Zośki. Studiowali w Poznaniu, po zakończeniu edukacji, postanowili się usamodzielnić, więc każdy z nich ruszył w poszukiwaniu pracy. Co ciekawe, udało się znaleźć pracę w swoim zawodzie. Zarobki nie są złe, ale po przeliczeniu wszystkich wydatków (samochód, wynajem mieszkania, tak zwane koszty życia) okazało się, że trudno odłożyć nawet na coroczne wakacje, nie wspominając o poważniejszych oszczędnościach.

Nie chcą wracać do Olesna, bo przyzwyczaili się do życia w wielkim mieście, gdzie toczy się życie towarzyskie, można wyjść do pełnych klubów i nigdy się nie nudzić. Według nich Olesno to miejsce dobre do życia dla ludzi starszych. Nie chcą, więc wracać do rodzinnych domów. Jeszcze nie teraz.

Postanowili wyjechać do Niemiec, otrzaskać się z językiem i po kilku latach wrócić z kapitałem w postaci biegłego języka obcego i wypchanego portfela. Wtedy Olesno może okazać się dobrym miejscem do wychowywania dzieci.

Praca w rodzinnym mieście

Magda każde wakacje, odkąd skończyła osiemnaście lat, spędzała w pracy za granicą. Chciała sobie dorobić na własne potrzeby. Po ukończeniu studiów, również wyjechała za granicę, ponieważ potrzebowała pieniędzy. W końcu jednak powiedziała “dosyć”. Postanowiła poszukać pracy w Oleśnie, co z pomocą znajomych szybko się udało.

Miała trochę oszczędności, więc bez problemów zgodziła się na staż. Cieszyło ją to, że znalazła pracę w swoim zawodzie. Przykładała się, sprawdziła, dlatego szef po stażu zaproponował etat.

Mieszka w domu z rodzicami. To w tej chwili najrozsądniejsze wyjście. Nie chce połowę pensji wydawać na wynajem mieszkania albo spłacanie kredytu.

Dom i dwa etaty

Eryk zawsze miał smykałkę do majsterkowania, gorzej jednak szło mu w szkole. Nie zastanawiał się, więc długo i po ukończeniu gimnazjum wybrał szkołę zawodową, a później, już pracując, ukończył technikum wieczorowe i zdał maturę. Kiedy jego gimnazjalni koledzy jeszcze studiowali, on już zarabiał, a że potrafił zarządzać pieniędzmi i był dobrym fachowcem, potrafił sobie trochę odłożyć.

Po kilku latach postanowił pójść na swoje i założyć własną firmę. Jak to w firmie, bywają raz lepsze, raz gorsze okresy, dlatego dorabia sobie jeszcze w dwóch miejscach na stałe, ale prawdę mówiąc, nie boi się żadnej pracy, dlatego korzysta z każdej oferty na dorobienie grosza.

Budowa jego domu trwała kilka lat. Każde zaoszczędzone pieniądze, jechały prosto na budowę. Udało się ją dokończyć, bowiem Eryk wiele rzeczy umiał zrobić sam, dlatego po pracy w każdej wolnej chwili, chwytał taczkę i zasuwał na budowie. Przy drobnej pomocy, udało mu się nawet samodzielnie zrobić instalację elektryczną.

Po ślubie wprowadził się do może niewielkiego, ale jednak własnego domu. Eryk chce być stuprocentowy mężczyzną, dlatego, kiedy już postawił dom, musi jeszcze posadzić drzewo (z czym na własnej działce nie będzie miał problemów) i spłodzić syna. Żartuje, że będzie próbował do skutku.

Budowa domu nie udałaby się z pewnością tak szybko, gdyby rodzice nie mieli i nie oddaliby mu własnej działki i nie pomogli finansowo w budowie.

Trudne czasy dla rodzin

Rząd postanowił powalczyć z niżem demograficznym i dać rodzinom pieniądze na drugie i kolejne dziecko. Walka z niżem jest ok, bo coś trzeba zrobić, żeby naród nie umarł, ale wydaje mi się, że system nie jest do końca przemyślany. Rodziny nie są zakładane, bo nie ma ku temu możliwości. Co z tego, że dostaną pieniądze na drugie dziecko, skoro najpierw trzeba mieć pierwsze, ale przede wszystkim trzeba mieć gdzie mieszkać, a potem obok tego mieszkania znaleźć godziwą pracę. U nas pozostaje wyjazd, mieszkanie z rodzicami albo praca na dwa etaty, po dziesięć-dwanaście godzin dziennie. Oczywiście najlepiej, gdy pracują dwie osoby. Wszystko, by dać radę ze spłatą potężnego kredytu.

Kiedyś usłyszałem w telewizji wypowiedź jakiegoś polityka, że Polacy nie są przedsiębiorczy, bo po dwóch latach zamykają firmy. Nie, panie kolego, Polacy po dwóch latach zamykają firmy między innymi dlatego, że kończy się tzw. “mały zus”, a zaczyna się duży, nawet bardzo duży ZUS.

Nigdy bym nie pomyślał, że Polacy nie są przedsiębiorczy i zaradni, wszystkie powyższe przykłady mówią dokładnie odwrotnie.Młodzi Polacy po prostu chcą godnie żyć, a że potrzebują do tego rodziców? Nic w tym złego. Kiedyś również pewnie pomogą swoim dzieciom.

Jeśli będą je mieli.

Damian Pietruska

*- Na potrzeby artykułu, imiona zostały zmienione.

Podziel się