Czy to jeszcze “moje” Olesno?

Czy to jeszcze “moje” Olesno?

Rodzinne miasto, w którym się wychowałam, wydaje się być oazą i miejscem sentymentalnych wspomnień. Perspektywa zmieniła się, gdy wyjechałam na studia do innego, dużo większego miasta, a Olesno zaczęłam odwiedzać tylko w weekendy.

Spora część znajomych też opuściła miasto w celu zdobycia wykształcenia i rozpoczęcia bardziej samodzielnego życia. Powroty do domu wiązały się z wielką radością rodziny. Od progu byłam traktowana jak gość specjalny, na którego czekały najlepsze kulinarne wytwory mamy i dumna twarz taty ze swojej pilnej córki.

Kiedy już nacieszyli się moją obecnością, przychodził czas na spotkanie ze znajomymi, którzy również wrócili do swych, bezpiecznych przystani. Późną jesienią i zimą nikomu nie chciało się wychodzić na spacer ulicami miasta, więc umawialiśmy się w barach. Nie ma ich zbyt wiele do wyboru, dlatego szliśmy do tego, w którym potencjalnie mógł być jeszcze wolny stolik. Już przed wejściem można się było natknąć na starych znajomych. Po wymianie kilku słów kontakt urywał się do następnego, przypadkowego spotkania. Po tym jak każdy z nas widział już coś innego, większego, lepszego trudno było nas czymś zachwycić. Mieliśmy swoje ulubione puby we Wrocławiu, Poznaniu, Warszawie, czy też w Opolu, a te oleskie stały się przejściowe, żeby pogadać i wypić piwo. Na początku miałam niechęć do tych wszystkich „oleskich miejscówek”. Zaczęłam jednak je doceniać. Spodobało mi się, że nie jestem tu anonimowa, mimo tego, że kiedyś to przeszkadzało.

Tam gdzie studiuję, idąc przez ulicę, jestem tylko panią w czerwonych butach wymieszaną w tłumie. Jest tu łatwiej o kontakt, a to pomaga w załatwieniu jakichś spraw.

Uważam, że Olesno jest miastem ładnym i bardzo zadbanym. Nie ma ulic, na które strach wejść albo takich, których obrzydliwy zapach czuć z kilometra. Dlatego weekendowe spotkania, w cieplejszą porę roku, są przyjemniejsze. Wybierałam duży park, jakoś tam było mi najlepiej. Umawiałam się też na fontannie, gdzie przy stoliczku mogłam napić się kawy i zjeść jakieś lody. Miałam i mam do tej pory problem, gdzie mogę pobiegać i za to doceniam moje studenckie miasto, bo tam ścieżek nie brakuje.

Od kiedy mam porównanie między miastem, a miasteczkiem, muszę przyznać, że jestem dumna z Olesna. Tym bardziej, że ostatnio zmieniło się na wielki plus. Nie wstyd jest pochwalić się nowym rynkiem, a jeszcze przyjemniej jest tam posiedzieć. Może nie wyrażam takiej euforii jak dzieciaki, które pluskają się w fontannie, ale polubiłam to miejsce.

Wakacje dobiegają końca ,ale jeszcze postaram się skorzystać z uroków oleskiej ziemi, może jeszcze mnie czymś zaskoczy . Ciekawe czy wam chce się tu wracać? A może jestem nielicznym sympatykiem spokojnego Olesna?

BJ

Podziel się