Babski kurnik – odcinek 39 – Turystyczny patriotyzm

Jest prawie dwieście państw na świecie, mnóstwo mórz, oceanów i jezior, które warto zobaczyć, a jednak bardzo dużo Polaków wybiera na swój wakacyjny wypoczynek polskie morze, dlaczego?

Przecież nie ma gwarancji dobrej pogody, woda nie jest krystalicznie czysta, a ilość turystów w co poniektórych miastach jest ogromna. Co ich wszystkich tam ciągnie?

Przecież ceny są wysokie i równie dobrze można by pojechać do Turcji, Chorwacji albo do jakiegoś innego kraju, gdzie jest gwarancja dobrej pogody, a zdjęć pod palmami będą zazdrościć wszyscy znajomi z portali społecznościowych. Zamiast tego jest zdjęcie przy kolorowym parawanie, na hotelowym leżaku, który niekoniecznie jest wygodny.

Czyżby przez Polaków przemawiał patriotyzm i chęć wspierania polskiej gospodarki turystycznej? A może lenistwo – bo po co szukać czegoś nowego skoro można, pojechać w miejsce sprawdzone?

Moim zdaniem, to nie lenistwo, ani patriotyzm – to miłość. Jestem z tych co kochają polskie wybrzeże, z wszystkimi detalami jakie ono nam daje: sztormy, wieczne wiatry i deszcz. W zamian za to dostajemy możliwość wielogodzinnych spacerów, gdzie można chodzić po miękkim, czystym piasku, a szum morza jest tak delikatny i przyjemny, że można godzinami siedzieć na plaży i się w niego wsłuchiwać. Niepowtarzalne powietrze i klimat, zmieszany z europejskimi trendami jak Beach Party- sprawia, że chcemy tam znowu wrócić. Krzyki: „Gotowana kukurydza, gotowany bób” lub „Lody Bambino” odbijają się echem przez cały następny rok.

W swoim życiu odwiedziłam parę zagranicznych państw – było pięknie, niepowtarzalnie, a po zdjęcia umieszczone w albumach sięgam co jakiś czas. Jednak kamienne plaże, wychodzenie z hotelu na własne ryzyko, ogromne upały i co za tym idzie bolesne oparzenia – odebrały magię moich wakacji.

Każdy lubi coś innego. Dla jednych wakacje to plaża, leżak, słońce i krystalicznie czysta woda, dla drugich zwiedzanie budowli, zamków i poznawanie kultury, ale jest też grupa ludzi, których nazywam miłośnikami Bałtyku.

Nasze polskie morze  jest i może trochę tandetne, dzięki atrakcjom, które tam towarzyszą, ale też głownie za to je kochamy. Każda knajpka gwarantuje oprócz piwa w plastiku, swój własny terror muzyczny, gdzie króluje hit „Ona tańczy dla mnie”. Aleje zasypane są stoiskami z pamiątkami (made in China), dmuchanymi materacami, słomianymi kapeluszami oraz przeciwsłonecznymi okularami. Przeważają budki z pajdami chleba oraz lodami, a na każdym rogu maszyny z misiami, gdzie jedna gra kosztuje pięć złoty, a żeby wyjąć trzeba przynajmniej cztery razy wrzucić. Restauracje, gdzie ryba podawana jest z plastikowymi sztućcami oraz moje ukochane, utęsknione gofry- z prawdziwą śmietaną 36% i świeżymi owocami. Gdzieś pomiędzy jest budka z kebabem, lodami amerykańskimi, znajdziemy też sushi czy kuchnię indyjską. Można wypływać w rejsy statkami pirackimi, jachtami czy motorówkami, skok na bungee czy przejazd małą kolejką – jest po prostu wszystko czego dusza pragnie.

Właśnie tak będą wyglądać moje tegoroczne wakacje – ze stosem książek i nadzieją, że pogoda będzie wspaniała. Walizka jest prawie spakowana i oprócz stroju kąpielowego jest kurtka oraz długie spodnie – nie boję się ani pogody, ani ce n- od czasu do czasu można sobie pozwolić na chwilę luksusu bez gwarancji stuprocentowego zadowolenia.

Wielu Polaków nie docenia naszego wybrzeża, ale parę lat wstecz udało mi się porozmawiać z parą zagranicznych turystów, z którymi dzieliliśmy stolik. Byli zachwyceni pogodą i piaszczystą plażą, oczywiście ceny były dla nich bardzo niskie i powtarzali, że będą na Bałtyk wracać częściej.

Drogie czytelniczki, jako, że za kilka godzin ruszam, daję wam dwutygodniowe wakacje od Babskiego kurnika, życzę abyście wypoczęły i zapraszam za dwa tygodnie, na kolejne spotkanie ze mną.

Janka

Podziel się