Niekoniecznie o powiecie (15) – Nie wyjeżdżaj, zostań!
Na uroczystości jubileuszu oleskiej “Dwójki”, do której miałem przyjemność dekadę temu uczęszczać, wyświetlane były wspomnienia absolwentów. Każdy obraz przedstawiał człowieka, któremu (przynajmniej teoretycznie) udało się. Zdobyli ciekawą pracę, spełniają swoją pasję. Można było zauważyć również jedną prawidłowość – żaden z absolwentów, którymi chwaliła się szkoła, nie spełniał się w Oleśnie.
Były osoby studiujące lub pracujące bodajże w Warszawie, Wrocławiu, Zabrzu, Paryżu czy Stuttgarcie. Szybko prześwietliłem w pamięci klasowe zdjęcie i (nie pierwszy raz zresztą) uświadomiłem sobie, że niewiele osób z fotografii jest moimi bliższymi i dalszymi sąsiadami. W rodzinnym mieście zostały jednostki, reszta rozjechała się po świecie i raczej nie zamierza wrócić.
Jeszcze gorzej jest z klasowym zdjęciem z liceum – tam niemal wszyscy wyjechali na studia, zachłysnęli się większym miastem i zostali, wynajmują mieszkanie, pracują, powoli pewnie planują życie, raczej z dala od Olesna.
Nie będę kolejny już raz opisywał, jakie konsekwencje będzie to miało dla naszych miast i wiosek w połączeniu z dramatycznym niżem demograficznym. W Oleśnie już teraz raczej nie powstają kluby, dyskoteki, teatry i kina, za to otworzyły się kolejne apteki, a w planach jest otwarcie przynajmniej dwóch domów seniora.
Wnioski są oczywiste.
Wśród znajomych mam już przyklejoną łatkę lokalnego patrioty i ambasadora ziemi oleskiej. Oczywiście z powodu prowadzonej działalności oraz dlatego, że często zdarza mi się rówieśników namawiać do chociaż spróbowania swoich sił w macierzystym mieście lub wiosce.
Rozumiem, że nie da się jak w średniowieczu, zamknąć bram miasta, postawić strażników i rozkazać pracować dla wspólnego dobra.
Po wielu przemyśleniach, postanowiłem jednak postarać się przekonać, że życie w małym miasteczku, też może być fajne, również dla młodych.
Jesteś nikim
Po pierwsze, w większym mieście, o ile się nie jest gwiazdą muzyki pop albo Robertem Lewandowskim, jesteś nikim. Choćbyś założył na głowę najśmieszniejszą czapkę, choćbyś wytatuował się nawet na czole i skakał jak kangur, nikt na Ciebie nie zwróci uwagi. Będziesz kolejnym dziwactwem, których ludzie naoglądali się zdecydowanie za wiele. I ta znieczulica. Człowiek może się przewrócić na chodniku, leżeć tak chwilę, a ludzie zaczną go omijać i pytać się w głowie “czemu akurat ja, z całego tłumu, mam mu pomóc? Spieszę się do pracy”.
Oczywiście ma to też swoje plusy, jeśli ktoś ceni anonimowość i tak zwany święty spokój.
Przechodząc przez Olesno, praktycznie nie mam możliwości czmychnięcia bez kilkukrotnego “dzień dobry i cześć”, chociaż czasem naprawdę się spieszy i nie chce wchodzić się w rozmowy typu: “co tam? zakupki?”.
Kiedy jednak na skrzyżowaniu samochód nie chciał odpalić, wyszedłem żeby go przepchać kilka metrów, od razu skądś pojawili się ludzie, a auto okazało się podejrzanie lekkie, kiedy pcha się w dwójkę lub trójkę.
Słowa klucz – załatwić; znajomości
W małym mieście “załatwia się” dosłownie wszystko. Dotację na firmę, pozwolenie na budowę, wizytę u fryzjera i świeży chleb spod lady. Drugie słowo klucz – “znajomości”. Tu żeby przetrwać, wszędzie trzeba mieć znajomości. Przyjezdnym współczuję. Dla miejscowych to jednak cholernie duży plus.
Tu liczy się reputacja. Jeśli idziesz do fachowca naprawić pralkę, on wie, że nie można spartolić roboty, bo ta robota do niego wróci, a nie ma nic gorszego w małej mieścinie, jak niezadowolony klient, który może zniweczyć nawet wieloletnie budowany szacunek.
Przeprowadzając remont, stawiałem oczywiście na sprawdzonych fachowców, których mniej lub bardziej znałem. Nie dość, że ich fachowość jest absolutnie pewna, to mogę mieć do nich niemal nieograniczone zaufanie, że wykonają robotę rzetelnie i uczciwie. Bo, przecież się znamy, cała tajemnica.
Przeraża mnie wizyta u mechanika w większym mieście albo wezwanie do domu hydraulika z ogłoszenia w gazecie, bo przecież nikogo nie znam. To kompletna loteria, a oczywiście taka wizyta nie kosztuje grosze. Owy fachowiec po robocie weźmie kasę, zamknie drzwi i raczej na pewno więcej się nie zobaczycie.
Tutaj, trochę głupio stać koło kogoś w kościele, komu zepsuło się np. łazienkę albo rozkraczyło samochód. Ludzie muszą być uczciwi, bo tylko to w dalszym perspektywie utrzymuje ich na powierzchni. Więc jeśli pani w osiedlowym sklepie mówi, że ryba jest świeża, to niemal na pewno, jest dopiero co wyciągnięta z wody.
Oczywiście, to już nie jest ten kraj, gdzie za 20 złotych nie kupisz nic, a za flaszkę załatwisz wszystko, ale znajomości pomagają.
Wszędzie blisko
Tego tłumaczyć nie trzeba. W ciągu godziny, można pieszo zajrzeć niemal we wszystkie najważniejsze zakamarki mieściny. O podróżach autem bez korków nie wspomnę. Mieszkając we Wrocławiu, wlokłem się przez godzinę ze szkoły do domu najpierw tramwajem, później autobusem, a na końcu dosyć spory odcinek piechotą.
Zdarza się, że w większym zakorkowanym mieście, szybciej pokona się pewną odległość pieszo, niż tramwajem czy samochodem i nie trzeba być przy tym Robertem Korzeniowskim. Na dotarcie gdziekolwiek traci się pewnie jedną piątą życia, chociaż nikt tego nie liczy.
Z Olesna do Opola czy Częstochowy dojadę (w ślimaczym tempie) w godzinę. We Wrocławiu dopiero wysiadałbym z tramwaju po przejechaniu kilkunastu kilometrów.
Tanio
W Warszawie w domach jednorodzinnych mieszka elita. To naprawdę luksus. Mieszkanie własnościowe 50 m² – przeznaczone wybranym. U nas jest się wtedy blokersem, do tego ma się w pobliżu własną działkę. W Warszawie typowy młody, śpi często na materacu, w co chwilę innym, wynajętym mieszkaniu, jak w “Pokoleniu Ikea”. Dla nas Ikea trochę za daleko!
Tutaj życie w jednorodzinnym domku to absolutna norma, nic wielkiego. A biorąc pod uwagę wymierające społeczeństwo, pustych domów będzie coraz więcej.
Nie wspominam tu nawet kosztów usług wszelakich. Tyle, że paliwo jakoś podejrzanie drogie, ale… tu przecież wszędzie blisko!
Atmosfera
Wszyscy narzekają na polską mentalność. Uwielbiam to hasło: “w normalnym kraju, by tego nie było” i wtedy wyrywkowo wybierany jest kraj, w którym akurat ta dziedzina jest “normalna”. I tak można porównywać w nieskończoność. Jednak jest coś takiego w Polakach, że chyba jednak dajemy się często lubić, a wyświechtane slogany o naszej gościnności, to nie tylko wyświechtane slogany.
Oczywiście nie lubię też generalizowania, ale już kilka razy spotkałem się z dziewczynami (nie moimi), które przyjeżdżają do Polski z Niemiec i chociaż mieszkały w największej dziurze, chwaliły, że tak jak u nas, nie ma nigdzie. Że ludzie się spotykają, wychodzą na imprezy, faceci przepuszczają w drzwiach, a na dodatek polski schabowy jest wyśmienity. Że nadal trzymamy w domu głęboko schowane wino, zarezerwowane na wizytę niespodziewanych gości.
To tutaj też, mimo że większość wyjechała, masz przyjaciół z dzieciństwa, takich na dobre i na złe. Takich, z którymi sprawdziłeś się w wielu sytuacjach. Masz ich na wyciągnięcie ręki i nie musisz na siłę zaprzyjaźniać się z kumplami z korporacji.
Rodzice
Kiedy jesteś młody, ciąży to niesamowicie. Bliskość rodziców jest dla Ciebie swego rodzaju przekleństwem. Chcesz się od nich uwolnić, ściągnąć kajdany kontroli, zaczynasz uciekać. Ale z upływem lat, okazuje się, że to dzięki rodzicom, niezależnie od Twojej sytuacji, nigdy nie jesteś sam. Okazuje się, że najlepszą nianią dla Twoich dzieci jest mama, a kiedy faktycznie potrzebujesz pomocy, nawet przy błahej naprawie płotu, sięgasz po numer do ojca.
Rodzice w pobliżu z czasem mogą stać się kołem ratunkowym, a nigdy nie wiesz kiedy nadejdzie sztorm, a nadchodzi wcześniej czy później. To Ty masz również obowiązek zaopiekowania się nimi, kiedy już sami nie będą mogli. Jak pomożesz im na odległość? Dobrym słowem przez telefon?
Tożsamość
Chyba najważniejsze i najtrudniej dostrzegalne. Chociaż byśmy nie wiem jak się dobrze zaadaptowali w nowym miejscu, chociaż byśmy robili najciekawsze rzeczy na świecie i karierę na miarę Steve`a Jobsa, zawsze, gdzieś tam w głębi, będzie rosła tęsknota. Tęsknota za trzepakiem, na którym wisiałeś, tęsknota za drogą do szkoły, tęsknota za wszelkimi niematerialnymi rzeczami.
Tęsknota za rodziną i dawnymi przyjaciółmi. Tylko tutaj jesteś naprawdę sobą. Synem/Córką Janka i Zdzisławy, kimś, kogo wszyscy znają i pamiętają, nawet jeśli tylko z plotek.
Ryszard Kapuściński pisał: “Granice małej ojczyzny przebiegają tam, gdzie znajdują się najdalej położone groby naszych przodków i bliskich. Groby, kopce, kurhany. One nas strzegą.”.
Gdzie Ty będziesz miał swój grób?
Damian Pietruska
Bo tu je twoj hajmat, rodzina i przyjociele!
Nie emanowałabym takim optymizmem na temat życia w Oleśnie. Sama od roku próbuję rozkręcić się tu zawodowo w wybranej przeze mnie branży. Jest ciężko. Nie chcę poddawać się rynkowi i szukać zatrudnienia w kolejnym supermarkecie (który wykańcza lokalne małe sklepiki), tylko być aktywna zawodowo w dziedzinie, w której czuję się specjalistą. Nie po to studiowałam 5 lat (i to na dwóch kierunkach) żeby chwytać to, co oferują w Powiatowym Urzędzie Pracy, czyli najczęściej praca w sklepie albo staż za marne grosze, co kompletnie nie ma związku ze zdobytym wykształceniem.
Gospodarczo Olesno stoi w miejscu. Brakuje inwestorów, bo gmina nie zachęca do inwestowania. Wielu moich znajomych próbuje rozkręcić tu swoje interesy, ale z tego co wiedzę, trud jaki w to wkładają rzadko przekłada się na dobry wynik finansowy. Firma działa kilka lat na naszym małym oleskim rynku i upada.
Ci, którzy próbują, inwestują, prowadzą swoje firmy -owszem, generują zatrudnienie, ale sami dobrze wiecie, że większość z pracowników jest na śmieciówkach i za skromne wypłaty. Z jednej strony nie ma co się dziwić, skoro pracodawca ponosi takie koszty z tytułu zatrudnienia pracownika, a z drugiej nie ma co się dziwić tym, którzy wyjeżdżają do większych miast, czy nawet za granicę by godnie zarabiać.
Kiedyś myślałam podobnie jak autor artykułu, ale wtedy jeszcze chyba nie zdawałam sobie sprawy ile osób z mojego otoczenia pracuje poza Olesnem. Niby mają tu swoje rodzinne domy, albo mieszkanka w bloku, ale co z tego, skoro dojeżdżają dziennie 2 godziny do pracy do większego miasta marnując czas i nie widząc perspektyw rozwoju w tej mieścinie dla swoich dzieci?
Dopóki sytuacja ekonomiczna gminy jest jaka jest, nigdy nie będę nikogo namawiała żeby został w Oleśnie po ukończeniu studiów. Chcę spróbować tu żyć, za wcześnie żeby się poddawać, ale jeśli po roku/ dwóch będę stała w miejscu, to bez wyrzutów sumienia spakuję się i wyjadę.
Świetny tekst! W 100% zgadzam się z autorem. Sama kiedyś marzyłam o karierze w wielkim mieście, jak najdalej od domu. Wyjechałam w ‘świat’ i wróciłam. Nigdzie mi nie będzie tak dobrze jak tutaj. Tam byłam tylko kolejnym robolem tęskniącym za domem. Tutaj mam wszystko – rodzinę, przyjaciół i wsparcie. Tak, to jest dla mnie wszystko. Pieniądze to rzecz drugorzędna. Fakt, nie da się bez nich żyć, ale.. może jeszcze kiedyś się dorobię 🙂 Czasami warto zmniejszyć komfort życia i obniżyć wymagania w zamian za komfort psychiczny. Ja nie żałuję 🙂
Gratuluję !
Fantastyczny artykuł !
To bardzo ważne widzieć dobre strony życia , zwłaszcza wtedy,
gdy nas ono nie rozpieszcza.
Pieniądze i sława to nie wszystko….
Jutro zaczynam maturę ale już troszkę sprawdziłem oferty pracy w Oleśnie i nie widzę dla siebie żadnej ciekawej perspektywy .
Nie znasz zycia… Ty widzisz to tak, inni inaczej!! “Jestes nikim” a Kim Ty jestes w Olesnie?? Niektorzy ludzie nie maja innego wyjscia i wyjezdzaja… Ale zawsze jest sie kims,niewazne gdzie!!
Ciężko przyznać się, że gdzieś gdzie mamy “swoje miejsce na ziemi” jest nam źle. Dobrze jest doceniać to co się ma i się tym cieszyć. Wydaje mi się jednak, że zawsze jest tęsknota za czymś innym, może lepszym, a lepszym dlatego, że jest nieznane ?
Cieszę się,że ktoś ma tyle kontrowersyjnych dosyć argumentów za tym, że jest mu dobrze tam gdzie jest.
jade do niymiec po zsz gdzie tu znajsc prace …w niemczech 10 na godzine przyjezdzas i masz chociaz troche grosza
…w polsce to sie mozna dorobic ale garba
Jak to nam mniejszość załatwiła i się chwaliła się w kampanii – Gute robota, ale na emigracji w obcym państwie
No nie wierzę, chyba ktoś tu czegoś nie rozumie.Mieszkając z rodzicami, najlepiej z takimi którzy mają dobre posadki w urzędach/straży/opiece zdrowotnej można jakoś wegetować w tym OOL ale jak ma się utrzymać młodzik po szkole gdyby miał wynająć sobie mieszkanie i zarabiać najniższą krajową? (Jeśli oczywiście znajdzie dobrze płatną pracę co w OOL bez owych znajomości takie łatwe nie jest, możesz co najwyżej iść na kasę do supermarketu albo wypruwać sobie flaki na budowie dostając najniższą krajową a resztę wynagrodzenia “pod stołem” bo pracodawca nie chce rzygać kasą do ZUS-u). Wolne żarty ten artykuł jak mam być szczery. Ja też te wszystkie wyżej wymienione rzeczy doceniam i wiem ile tracę mieszkając za granicą ale jak to się mówi : “Albo rybki albo akwarium”. Każdy powinien mieć możliwość znalezienia pracy i dostawać godziwe wynagrodzenie, również bez nie wiadomo jakiego wykształcenia.W Niemczech nawet zwykły “fizol” zarobi tyle by móc opłacić mieszkanie i się utrzymać bez problemu. Ja wyjechałem parę lat temu za chlebem, dostałem szansę, zdobyłem wykształcenie i dziś zarabiam godziwe pieniądze (co i bez owego wykształcenia było możliwe) ale proszę nie wygłaszać takich osądów Autorze będąc “ustawionym”, bo co by szanowny pan Autor zrobił będąc w sytuacji którą opisałem wyżej? (Nie mieszkając z rodzicami czy nie mając żadnego wsparcia i pracując za najniższą krajową)
Popieram w 100%, sama chcialam COS podobnego napisac,ale Autor i tak nie ma pojecia o zyciu za granica, wiec nas nie zrozumie…za granica mozna byc tez Kims, miec przyjaciol i rodzine! Ten artykul nie ma zadnego sensu. Mozemy wszyscy wrocic do olesna… Siedziec w parku i pic tanie wino z rozpaczy,ze czlowiek nie ma pracy, pomimo Mgr z przodu. Smutne,ale prawdziwe!
w komentarzach już dużo moich myśli zostało ujęte i też nie do końca zgadzam się z autorem ale nie moge wszystkiego też podważyć…
na sam koniec więc zapytam jeszcze:
jak nieumiejętnie trzeba korzystać z transportu publicznego w dużym mieście żeby godzine jechać pare metrów?
może to przez to że mieszkam w Katowicach a nie wspomnianym Wrocławiu, no ale nie moze byc hcyba aż takiej różnicy, korzystałem busów, tramwajów czy metra np. w Łodzi, Warszawie, Wiedniu, Wuppertalu czy GOPie (metro tyczy się oczywiście Wiednia i Warszawy) i sprawa działa świetnie.
Mieszkam we Wrocławiu i poruszam się komunikacją miejską. To prawda, że godzinami trzeba stać w korkach !!!
Ja wiem co ty w tym Olesnie robisz…..
szklane domy stawiasz.
Czesciowo masz racje. Jest jedno ALE…
daj ludziom godziwe zarobki. O reszte zatroszcza sie sami. Tylko tyle.
Wtedy procent (e)migrantow bedzie na pewno na poziomie cie satysfakcjonujacym.
Taki rachunek sumienia z cyklu: ZA i PRZECIW zycia w Olesnie zrobil sobie kazdy wyjezdzajacy.
Jaki im wyszedl wynik, pewnie sie domyslasz.
Nie znam cie, ale po tym tekscie wnioskuje, ze twe poglady ksztaltowala literatura a nie realne zycie. Pojechales patosem jak Mickiewicz i Sienkiewicz razem wzieci.
Pomieszkaj jeszcze z 5 lat w tym Olesnie. Badz samodzielny (bez zalatwiania po znajomosci). Zaloz rodzine, utrzymaj ja.
I napisz tu znowu, jak po pieciu latach zapatrujesz sie na powyzszy tekst.
Ludzie !!!
Kasa to nie wszystko.
Im jej więcej masz, tym masz większy problem, jeśli nie potrafisz poprzestać na tym co jest ci potrzebne rzeczywiście.
Wiem, że w tym wielkim dobrobycie ludzie nie są wcale lepsi i szczęśliwsi.
Cieszę się, że powstała konstruktywna dyskusja!
Proszę mi wierzyć, ten artykuł nie miał na celu dzielenia ludzi na lepszych i gorszych. Rozumiem los emigranta, rozumiem, że nie każda sytuacja jest taka sama i nigdy nie chciałbym oceniać ludzi, którzy musieli lub chcieli wyjechać. To też nie jest wybór pomiędzy dobrem, a złem. Każdy ma swoje życie i swoje wybory i nie ma dwóch takich samych sytuacji.
Celowo zostały ominięte wszystkie wady życia w Oleśnie, ponieważ po pierwsze te wszyscy znają, wielokrotnie były zresztą na tym portalu opisywane. Nie chciałem kolejny raz narzekać na rzeczywistość, tylko pokazać raczej te lepsze, ciekawsze strony, co oczywiście nie powinno zasłonić prawdziwego obrazu.
Szanuję każdy komentarz i życzę jak najlepiej!
Pozdrawiam
Damian Pietruska
Ludzie narzekają, a w wyborach głosują albo za Księstwem Warszawskim (PiS, PO, SLD) albo za Gute robota w Niemczech (MN, ZO)…
Zrozumcie w końcu że jak głosujecie i przekonujecie znajomych tak macie
A ja odwrotnie – urodziłam się w dużym mieście, a w Oleśnie mieszkam od 14 lat. Taka moja emigracja na prowincje. Nie planowałam tego, ale życie pisze swoje scenariusze. Mam dziecko i dlatego zdecydowałam się tu zostać – jest czysto, spokojnie, bezpiecznie, mała, znana sobie społeczność, auta zatrzymują się na pasach i poza drobnymi kradzieżami nie ma większej przestępczości. Po życiu w aglomeracji to fajny urok. Ludzie początkowo zdystansowani do obcych, po bliższym poznaniu stają się przyjaźni i życzliwi. Jest OK, tyle, że to nie każdemu w życiu wystarcza. Mnie brakuje tu nowych znajomości, młodych ludzi, wydarzeń, nowych doświadczeń, zmian, nowości. Chciałabym móc wyjść w weekend z podobnymi sobie ludźmi do jakiegoś ciekawego miejsca, a nie jechać 100 km na koncert czy do klubu z przyjaciółmi z neta, bo w naszym Oleśnie najgłośniej słychać dzwony kościelne, a Grota, wiejska dyskoteka czy piwo w parku to nie moje klimaty. Przytłacza mnie też wszechobecna katolickość, konserwatyzm poglądów i brak prywatności. W Oleśnie jest urokliwie, bezpiecznie i cieplutko, ale żyjąc tylko tu, można przegapić kawał swojego życia. Myśle, ze wszędzie jesteśmy Kimś – bo to my sami określamy kim jesteśmy, sami siebie definiujemy. Zawsze podziwiam i kibicuję ludziom, którzy mają odwagę zostawic swoje rodzinne ciepełko i zacząć swoje własne życie gdzieś indziej, bez mamusi i tatusia, pleców, znajomości, wśród nowego i nieznanego, budując coś własnymi siłami i ucząc się. To jest prawdziwa dorosłość. I nie widzę niczego złego i egoistycznego w chęci zarabiania pieniędzy, bo to raczej świadczy o szacunku do swojego życia i poczuciu godności. Olesno jest dla mnie fajne, ale tylko na pewien etap życiowy, Moje dziecko jest coraz starsze i źle by mi się umierało, gdybym została tu do końca, kiedy tyle ciekawego na świecie.
ja zostane, sasiad wyjedzie na zachod i po roku ma 5x wiecej odemnie… i to on jejździ do tych klubów i aptek… a mnie na to nie stac :/
Fajnie by było tu zostać , ale ciężko jak się chce do czegoś dojść .Lecz starość chciałbym tu spędzić 🙂
Jedyne co tu zostało , to tylko ORAS ale jak słyszałem to i oni się wycwanili