Niekoniecznie o powiecie (20) – Jak zostać bohaterem?

Niekoniecznie o powiecie (20) – Jak zostać bohaterem?

Od pewnego czasu, głównie w czeluściach Internetu, można zaobserwować zjawisko wysypu wszelkiej maści trenerów osobistych, coachów, mentorów, a ostatnio nawet widziałem zwrot “kreator życia” (oni zajmują się zapładnianiem, czy co?).

Przez grzeczność nie wymienię wszystkich górnolotnych angielskich zwrotów, typu “time management master”, bo angielskiego ze szkoły zapomniałem (chociaż szkoda, przecież obcojęzycznie tak ładnie i mądrze brzmi).

Wiecie co? Nie lubię ich.

Bo to fabryki złudzeń. Oczywiście nie wszyscy, ale rynek jest doszczętnie zepsuty przez wielu samozwańczych znachorów. Sam naoglądałem się wielu przemówień, wykładów i kilka naprawdę dało mi do myślenia. Miło posłuchać ludzi mądrych.

Ale potem z tej szafy zaczęły wychodzić żywe trupy. Ludzie, którzy nagrywali się w kawalerce, później stali się celebrytami kolorowych pism, a jeszcze później wielkimi mówcami, oratorami, mentorami, sprzedawcami marzeń.

Pierwsze z brzegu handlowane złudzenie? MOŻESZ BYĆ KIM CHCESZ! MOŻESZ WSZYSTKO!

No, chyba jednak nie. Nie każda dziewczyna zostanie modelką, nie każdy chłopak zostanie koszykarzem. Choćby dlatego, że oboje mogą być niscy, kulawi i mieć nadwagę. Jeden głupi zwrot stawia niesamowicie wysoko poprzeczkę. Można komuś wmówić, że może zostać lekarzem, prawnikiem, ba! nawet prezydentem, ale naprawdę nie każdego stać na studia medyczne lub prawnicze. To coś w stylu: “możesz, ale Ci się nie chce”.

Nie wszyscy startują z tego samego miejsca. To nierówny wyścig. Już od pochodzenia i zamożności rodziny, z której się wywodzimy, zależy wiele i będzie miało olbrzymi wpływ na to, kim zostaniemy w przyszłości.

Gdzieś przeczytałem, że mówca motywacyjny to największy optymista. Nie wie o Tobie nic, a wierzy, że Ci się uda.

Wydaje się, że cierpimy na deficyt autorytetów i stąd bierze się sława tych wszystkich mentorów. Kiedyś, po radę szło się do dziadka, który sypnął kilka mądrości, zdobytych z doświadczenia i szybko potrafił postawić do pionu. Oczywiście bez tej całej otoczki, motywującej muzyki i nowomowy. Nie miał włosów na żelu i najdroższego garnituru, tylko ogrodniczki, kozaki i właśnie wracał spocony z działki.

Co jak co, ale pokolenie, które przeżyło wojnę, a później ciemne i szare czasy komunizmu, a nawet pięćdziesiąt lat małżeństwa, coś tam jednak wie o wychodzeniu ze swojej strefy komfortu.

Ostatnio słyszałem wypowiedź osiemnastolatka, który twierdził, że chciałby zostać kołczem. Serio? I kogo chce kołczingować? O czym? Na jakich doświadczeniach chce się opierać?

Smutne, że faktycznie może być tak, że wspomnianego dziadka zamkniemy do szafy, a podrostek stanie na mównicy i będzie mówił, że możesz wszystko, co tylko dusza zapragnie!

Tak, na przykład skończyć liceum albo zdać maturę.

Mnie się przecież udało!

Kim jesteś? Jestem zwycięzcą!

Dostałem czwórkę z matematyki, w końcu zagadałem do koleżanki z ławki, nawet zrobiłem sobie samodzielnie kanapki do szkoły! Tata mnie prosił o skoszenie trawnika, ale nie starczyło mi już na to czasu, musiałem zobaczyć kolejny odcinek, Johna Smitha z Ameryki.

O tym, jak zostać bohaterem.

Damian Pietruska

Podziel się