Niekoniecznie o powiecie (24) – Czy naprawdę radni muszą się przed nami rozbierać?

Niekoniecznie o powiecie (24) – Czy naprawdę radni muszą się przed nami rozbierać?

OK, przyznaję się, trochę Was tym tytułem chciałem tutaj przyciągnąć. Gdybym jednak napisał, że chodzi o oświadczenia majątkowe (zwrot nudny, urzędniczy), pewnie byście nie zechcieli dziabnąć w myszkę palcem wskazującym.

Temat jest intrygujący.

Wyobraźcie sobie, że ktoś podsuwa Wam kartkę papieru i każe wypisać ile zarabiacie, jakie macie oszczędności, czy macie dom, ile on ma metrów, jakiej wartości, czy macie pole, czy macie traktor, samochód i małżeńską wspólność majątkową. Proszę jeszcze wypisać wszystkie długi.

Dodajmy do tego, że nie możecie się pomylić, a wszystko ma być skrupulatnie odnotowane, bo jeszcze ktoś Wam wlepi karę.

Na koniec powie, że będzie to informacja publiczna, dostępna dla wszystkich z dostępem do Internetu.

Niezbyt przyjemna wizja, prawda?

Już jesienią wybory samorządowe. Będziemy wybierać nowych burmistrzów, wójtów i radnych. Spodziewam się, że kandydatów nie będzie wielu. A może inaczej – będzie ich mniej, niż mogłoby być. Jest skuteczne narzędzie, które mocno odstrasza potencjalnych kandydatów – oświadczenia majątkowe.

Kompletnie nie rozumiem, czemu ma to służyć? OK, jest transparentność i walka z korupcją. Wiadomo, czy ktoś np. poprzez pełnienie publicznej funkcji nie dorobił się nagle fortuny, ale przecież mógł dorobić się w czasie trwania kadencji pieniędzy, które nie mają nic wspólnego z pełnieniem funkcji.

Po co nam to wszystko wiedzieć?

Jeszcze jestem to w stanie zrozumieć w przypadku posłów i senatorów, ale w przypadku radnych takich małych gmin, jak nasze? Jakie to ma znaczenie?

Jestem jednak przekonany, że oświadczenia majątkowe skutecznie odstraszają ludzi, którzy chcieliby coś zdziałać, ale nie zamierzają się finansowo rozbierać przed publicznością z każdego skrawka ziemi, czy zaskórniaków przechowywanych na koncie.

Rozmawiałem z kilkoma prężnymi przedsiębiorcami, którzy mówili, że może by nawet spróbowali swoich sił jako radni, ale oświadczenia majątkowe stworzyłoby im wiele nowych problemów i trudności.

W Polsce nie lubimy ludzi, którzy mają pieniądze. Z poprzedniego systemu jeszcze w głowach nam zostało, że bogaci ludzie, to nie ci, którzy osiągnęli sukces ciężką pracą, zostając po godzinach, czy wydając ostatnie pieniądze i marnując czas i zdrowie na rozkręcenie firmy. Nie, u nas najłatwiej powiedzieć, że ktoś pewnie coś załatwił lub zakombinował.

“Załatwić” i “kombinować”, to takie dwa nasze, fajne zwroty. Pieniądze i zarobki to temat tabu i wcale nie można się u nas temu dziwić.

Jeśli już ktoś składał oświadczenie majątkowe i wyspowiadał się ze wszystkich swoich bogactw i długów, za każdym kolejnym razem, jest mu łatwiej. I tak został już prześwietlony. Zmieniają się cyfry, ale majątek poznali już wszyscy. Dlatego wśród radnych nie ma aż tak wielkiej rotacji.

Odrobinę łatwiej mają pracownicy tzw. “budżetówki”. Mniej więcej można przypuszczać, ile zarabia nauczyciel, ile urzędnik itd. Inaczej jest w sektorze prywatnym. Tam pensje mogą się od siebie zdecydowanie różnić nawet na takich samych stanowiskach w tej samej firmie.

Oświadczenie majątkowe zabijają olbrzymi potencjał, jaki mógłby rozwijać się w samorządach. Plusów jego składania praktycznie nie widzę, a finansowe roznegliżowanie może przynieść naprawdę wiele trudności.

Kadencja trwa kilka lat, a bardzo wrażliwe dane już zostaną odsłonięte. Podejrzewam, że każdej władzy będzie to jednak trudno zmienić, bo zaraz odezwą się głosy.

– Halo, halo, ale czemuż tak? Co macie do ukrycia? Jeśli jesteście uczciwi, to pokażcie na cos Was stać i co macie!

Tylko co ma wspólnego uczciwość z finansowym ekshibicjonizmem?

Damian Pietruska


PS: Jestem ciekawy, ilu osobom nasunie się po tym artykule myśl, aby wpisać w Google: oświadczenia majątkowe radni Olesno/Zębowice/Radłów/Rudniki, itd.

Pssst, powiem Wam na ucho, że nawet dyrektorzy szkół muszą składać oświadczenia majątkowe. Łakomy kąsek, nieprawdaż?

Podziel się