300 mieszkańców, 100 piłkarzy. Fenomen LZS-u Ligota Oleska
Wioska licząca ponad 300 mieszkańców posiada klub piłkarski, w którym trenuje blisko 100 zawodników. Jubileusz 70-lecia LZS-u Ligota Oleska to dobry czas, aby przybliżyć fenomen tego klubu.
Mimo że klub istnieje od lat powojennych, nigdy nie udało się awansować powyżej A klasy. Bardzo blisko było w poprzednim sezonie (2017-2018), ale do awansu do klasy okręgowej zabrakło jednego punktu. LZS Ligota Oleska nieprzerwanie od dziesięciu lat gra na poziomie A klasy. Do tej ligi klub awansował na jubileusz 60-lecia.
Po cichu wszyscy liczyli, że na kolejny duży jubileusz 70-lecia uda się awansować do klasy okręgowej. Pewnie, gdyby nie kontuzje kluczowych zawodników udałoby się awansować, ale z powodu braku awansu nikt w klubie włosów sobie z głowy nie wyrywa.
Siła tego klubu leży jednak dużo głębiej. Aby to dojrzeć, trzeba podejść bliżej i porozmawiać z ludźmi, żeby przekonać się, jaką wartością wśród mieszkańców cieszy się tamtejszy LZS.
Klub z korzeniami, których się nie wycina
– Sporo ludzi doradzało nam, żebyśmy ściągnęli kilku doświadczonych zawodników, dzięki czemu awansowalibyśmy wyżej i pewnie bez problemu się utrzymali – mówi Hubert Chuć, prezes klubu. – Moglibyśmy to zrobić, ale naszym zdaniem, nie ma to większego sensu. Chcemy awansować naszymi zawodnikami, wychowankami, chłopakami z Ligoty i okolic. Nie chcemy sukcesów kosztem zepsucia zbudowanych więzi i atmosfery. Naszym celem nadrzędnym jest szkolenie i wychowywanie zawodników. Żeby ci najmłodsi przechodzili do kolejnych starszych drużyn, a na końcu grali w seniorach.
To niesamowite, ale w malutkiej miejscowości istnieje klub, który obecnie oprócz drużyny seniorów ma pięć zespołów młodzieżowych! To absolutna rzadkość w powiecie oleskim, bo kluby z drużynami młodzieżowymi można policzyć na palcach jednej ręki.
Piłkarska akademia
Tu dochodzimy do absolutnego człowieka-orkiestry w Ligocie Oleskiej – Mateusza Skowronka. To zawodnik seniorów, który grać zaczął dla klubu osiemnaście lat temu w trampkarzach, do tego jako trener prowadzi wszystkie pięć drużyn młodzieżowych!
– Każdy zespół trenuje dwa razy w tygodniu. Treningi mamy od wtorku do soboty. Przeprowadzam dziesięć treningów i sam trenuję dwa razy w tygodniu. W ligowy weekend w sobotę mam mecz z trampkarzami, w niedzielę do południa mecz juniorów, popołudniu jadę na swój mecz z seniorami, a w poniedziałek mam jeszcze mecz młodzików – mówi Mateusz Skowronek. – To szkolenie zostało zapoczątkowane jakieś dwadzieścia lat temu, można powiedzieć, że jestem jego efektem. Wtedy Henryk Karkos zaprosił do pracy w Ligocie Zbyszka Bieniasa, ja wtedy grałem w trampkarzach i od tego momentu to szkolenie jest u nas na bardzo dobrym poziomie. Sam zająłem się prowadzeniem drużyn młodzieżowych 6 lat temu, kiedy zacząłem studia z wychowania fizycznego. Na początku mojej pracy były dwie drużyny, ale faktycznie złożone z tych samych zawodników, młodzicy i trampkarze. Szczerze mówiąc, nigdy nie robiłem żadnego naboru, na początku zaczęli się zgłaszać chłopacy z najbliższej okolicy czyli z Ligoty, ze Sternalic i z Wolęcina. Oczywiście przyjmowaliśmy wszystkich. I tak się to powoli rozrastało.
Dla młodych zawodników gra w seniorach to naturalna kolej rzeczy.
– Młodzi wiedzą, że jeśli będą pracować, będą grali w drużynie seniorów. To ich dziecięce marzenie, aby zagrać przy pełnym boisku w niedzielę – mówi Mateusz Skowronek. – Nie przeprowadzamy z nimi rozmów na ten temat. U nas wszyscy wiedzą, że stawia się na wychowanków i każdy ma możliwość otrzymania szansy.
Przykład?
Podczas jubileuszu seniorzy grali z reprezentacją Śląska oldbojów. W składzie LZS-u wystąpiło ośmiu wychowanków, którzy kilka lat temu grali jeszcze w trampkarzach.
Dobre szkolenie zauważyli trenerzy OZPN. W kadrach wojewódzkich zagrało ośmiu zawodników z drużyn młodzieżowych LZS-u.
Ciągłość szkolenia
Od małego uczy się chłopaków tego, czego wymaga się w seniorach. Zbigniew Bienias i Mateusz Skowronek mają wspólną wizję prowadzenia treningów.
– Kibice przychodzą na nasze mecze, bo gramy ładnie dla oka. Nie wyobrażam sobie, że kazałbym swoim chłopakom wybijać na meczach piłki przed siebie, a później w seniorach nie wiedzieliby co robić. Staram się, aby treningi były ciekawe. Nawet jeśli trzeba biegać, to przeprowadzam treningi motoryczne, ale wszystko z piłkami. Czasem oczywiście zdarza nam się rekreacyjnie iść pobiegać w teren, ale stawiamy głównie na szkolenie techniczne zawodników – mówi młody trener i piłkarz.
Tu nikt nie krzyknie do młodego na meczu – nie kiwaj, bo ci zabiorą! Tu będą jeszcze do tego zachęcać.
Efekty?
– Chłopaki z całej gminy, a nawet z Olesna czy Borek Wielkich dojeżdżają na treningi na motorkach czy rowerach – mówi Hubert Chuć. – Młodzież się do nas garnie i jest jej coraz więcej. Ostatnio przyjeżdżam na imprezę na zakończenie sezonu a tu 90 chłopaków.
LZS Ligota Oleska to idealny klub dla trenera. Jest mierzenie siły na zamiary, nie ma presji niemożliwych do osiągnięcia wyników. Można wprowadzać młodych wychowanków, którzy mają prawo popełniać błędy.
W Ligocie Oleskiej na stołku trenerskim mają jednego z najlepszych fachowców w powiecie oleskim. Trenerską ikonę z wieloma sukcesami. Zbigniew Bienias to szkoleniowiec, którego osiągnięć, zwłaszcza z młodzieżą, trudno wyliczyć. Pracował między innymi w OKS-ie Olesno czy MKS-ie Kluczbork. Teraz może bez problemu wprowadzać swoją wizję w LZS-ie Ligota Oleska. W skrócie, polega ona na stopniowym i płynnym wprowadzaniu młodych oraz na efektownej, technicznej piłce, nawet czasem kosztem utraty punktów. Tu nikt nie wybija piłki na oślep, akcje rozgrywa się od obrońców, gra jest oparta na podaniach, grze zespołowej, ale z drugiej strony nikt nie będzie miał pretensji do młodego zawodnika, kiedy straci piłkę, próbując dryblingu. To wyjątek w A i B-klasowych klubach, gdzie główną rolę odgrywają wyniki.
Duma
W klubie pamiętają o wszystkich zasłużonych dla ligockiej piłki. Na jubileusz zaproszono ludzi związanych z klubem, wielu z nich wyróżniono. Pojawił się między innymi Tomasz Woszek, syn świętej pamięci Tomasza Woszka (w tej rodzinie syna nazywa się imieniem ojca), który w 1948 założył LZS Ligotę Oleską.
– Myślę, że gdyby mój ojciec zobaczył, na jakim poziomie jest obecnie ten klub, byłby bardzo dumny. Widzę, że wszyscy bardzo się tu starają, murawa jest taka, że zazdrościliby jej w Niemczech, gdzie mieszkam. Drużynę się naprawdę dobrze ogląda. – mówi Tomasz Woszek.
Jubileusz 70-lecia LZS-u Ligota Oleska obchodzono w sobotę i niedzielę 4 i 5 sierpnia. Z tej okazji między innymi nagrodzono zasłużonych dla klubu, rozegrano mecz z reprezentacja Śląska odlbojów, a główną gwiazdą imprezy był kabaret Rak.
Damian Pietruska
pięknie , wielki szacun, dobra robota, ale zawsze musi być ale…
szkoda, że mimo wielu niezaprzeczalnych talentów z jakiegoś powodu 99,5% chłopaków kończy w A-klasie, co Ich blokuje???
brak umiejętności
Sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Z naszego terenu po prostu strasznie trudno się wybić. Województwo opolskie jest piłkarską pustynią. Obecnie jest jeden klub na poziomie I ligi, a poza tym kilku III-ligowców. Nawet w opolskiej IV lidze trudno być zauważonym, a co dopiero w A klasie. Coś takiego jak skauting nie istnieje.
Na palcach jednej ręki można policzyć zawodników, którym udało się dostać z powiatu oleskiego do choćby II ligi. Podejrzewam, że gdyby urodzili się na Śląsku, gdzie klubów jest mnóstwo, byłoby im zdecydowanie łatwiej.
Problem jest poważniejszy. Obecnie bardzo mało klubów w powiecie szkoli zawodników młodzieżowych, więc kiedy obecni zawodnicy przestaną grać, nie będzie miał kto ich zastąpić! Trend pokazuje, że powoli kluby będą znikać z mapy, co już stopniowo się dzieje. Dlatego tym mocniej trzeba chwalić takie przykłady jak LZS Ligota Oleska. A perełka z talentem w końcu im się trafi na pewno. Pozdrawiamy!
Nikt z najniższej klasy nie trafi od razu do Legii czy Górnika.
Jeżeli trampkarze i juniorzy OKS Olesno czy MKS Kluczbork grają w lidze wojewódzkiej to powinno się namawiać chłopaków do spróbowania sił w tych drużynach, po roku, dwóch może Odra Opole, Raków Częstochowa i stamtąd dalej. Trzymając te perełki od żaka po seniora przy jednym trenerze marne szanse na ich oszlifowanie. Jak napisałem w pierwszym komentarzu szacunek dla Ligoty, bo rzeczywiście są ewenementem w skali wojewódzkiej, ale jeśli nadal będą wmawiać swoim wychowankom,że jeszcze mają czas na zmianę barw i tak z roku na rok aż do pełnoletności to nici z tego. Kilku z nich będzie żałować,że nie spróbowało, ale wtedy będzie już za późno.Chłopakom z talentem trzeba pomóc przełamać bariery mentalne, a jeśli się któremuś uda to będzie inspiracją dla swoich krajanów. Takie Olesno, Kluczbork czy Opole nie są na końcu świata, najpierw pierwszy krok, a później kto wie…
Zgadzam się! Trudno mi powiedzieć, jak zachowuje się zespół z Ligoty, kiedy zgłasza się po chłopaka np. OKS czy MKS i czy była kiedyś taka sytuacja. Być może nie robią nikomu problemu z odejściem ani nie namawiają, ale tego nie wiem.
W sumie jeśli ktoś chce odejść, to na tym poziomie nie da się siłą kogoś zatrzymać.